Naturalny wosk był dawniej nie tyle na wagę złota, ile niejednokrotnie od niego droższy. W parze z wysoką ceną szły bowiem niezwykłe cechy pszczelego surowca — przyjazne dla zdrowia i otoczenia. Świece z wosku pszczelego stały się przyczynkiem do mojej rozmowy z Ewą Rogalą o pszczelim złocie, tajemnicach apiterapii i o tym, co bzyczy w ulu.
Nagranie możesz obejrzeć/odsłuchać, klikając czerwony przycisk „play” na miniaturze poniżej, lub przeczytać transkrypcję tekstową pod spodem.
Jeśli podoba Ci się ten materiał, możesz wesprzeć mnie dobrowolną wpłatą w serwisie Patronite i tym samym dołożyć cegiełkę do powstania kolejnych publikacji.
Rozmawiają:
🐝Ewa Rogala — prekursorka biodermatologii, czyli połączenia wielu metod leczenia, takich jak fitoterapia, biochirurgia, apiterapia oraz hirudoterapia w terapiach schorzeń skórnych. Prezes Instytutu Botaniki Dermatologicznej. Założycielka marki Rogalove – Fitokosmetyki oraz jednostki edukacyjnej Centrum Niespokojnych Rąk. Dyplomowany fitoterapeuta, towaroznawca zielarski, wykładowca w Instytucie Zielarstwa Polskiego i Terapii Naturalnych oraz członek Polskiego Towarzystwa Alergologicznego. Ewa współpracuje też między innymi z Uniwersytetem Warszawskim oraz SGGW. Więcej: www.rogalove.com Sprawdź kurs Ewy „Apiterapia w praktyce”: https://tiny.pl/dq68j
🐝 Julia Wizowska — naturoterapeutka, trenerka dobrostanu i specjalistka terapii ludowych, absolwentka licznych kursów zielarskich, aromaterapeutycznych i psychologicznych. Od lat edukuje, jak żyć z duchem natury. O mocy ziół i słowiańskich rytuałach może opowiadać godzinami! Prowadzi warsztaty i szkolenia, webinary i spotkania online. Wykorzystuje swoją wiedzę i warsztat naturopatki, sięga po praktyki ludowe, tradycje słowiańskie, mądrość roślin – i daje uczestnikom swoich zajęć narzędzia do tego, aby żyć zdrowo na ciele i duchu. Pod własnym nazwiskiem prowadzi stronę na Facebooku, Instagramie i kanał na YouTube. Jest autorką i współautorką kilkunastu książek. Więcej: www.juliawizowska.com.pl
Co dzieje się w ulu?
Ewa: Zaraził mnie tym pewien pszczelarz kilka lat temu. Uczę się więc już jakiś czas, ale wciąż znajduję nowe informacje o tym, co robią pszczoły w ulu.
Julia: A co robią?
Ewa: Widzisz, wszyscy myślą, że pszczela matka ma w ulu najlepiej. A nie zawsze tak jest. Jeśli pszczoły uznają, że z matką dzieje się coś złego: jest ona za stara albo chora, mogą dokonać tzw. cichej wymiany. Najpierw hodują nowe matki, zwykle kilka, aby mieć pewność, że któraś z nich będzie przydatna. I jak już wyhodują, to idą tą starą matkę unicestwić.
Julia: Jak?!
Ewa: Żądlą ją. W ulu nie ma miejsca na martwe pszczele matki. Ogólnie mówiąc, kochamy pszczoły i lubimy myśleć o nich w sposób romantyczny, jak o słodkich, puszystych zwierzątkach. A dla mnie ogromnym przeżyciem było zobaczenie rok temu rzezi trutni. Niewiele osób wie, że trutnie w ulu są przydatne tylko na początku, do zapłodnienia Królowej. Poźniej trutnie są przez cały sezon karmione i pilnowane. Dlaczego, skoro już nie są potrzebne? Okazało się, że dla dobrego klimatu w ulu. Robotnice lubią męskie towarzystwo.
Kiedy jednak nadchodzi jesień i Królowa daje znać: za dwa tygodnie będzie zimno, zamykamy sprawy i wyrzucamy chłopaków, bo nie ma wystarczającej ilości jedzenia dla wszystkich. Trutnie próbują wrócić, bo poza ulem nie dadzą sobie rady, ale na strażniczki na wejściu nie wpuszczają. Wygląda to okropnie. Ale dzięki temu pszczoły przetrwały, są jednym z najstarszych organizmów na świecie.
Czym jest apiterapia?
Julia: Na wstępie przedstawiłam Cię jako apitoterapeutkę. Może przybliżmy, czym jest apiterapia, co to za dział medycyny naturalnej?
Ewa: Apiterapia – to łączenie lub wykorzystywanie pojedynczo produktów pszczelich w kuracji chorób i schorzeń. Przy czym, dla wielu osób zaskoczeniem jest, że z ula pozykuje się nie tylko wosk i miód.
Julia: Co jeszcze?
Ewa: Mleczko pszczele to superfood, a nawet koktajl substancji. Homogenat trutniowy to larwy trutni, które są po prostu homogenizowane, a następnie często liofilizowane, aby zachować ważne enzymy. Następnie: propolis, jeden z pierwszych antybiotyków stosowany w leczeniu ciężkich chorób. Dalej: jak mamy stary wosk i żeruje na nim barciak, taka motylica, to nalewka z larw tego barciaka jest niezwykle skuteczna w leczeniu gruźlicy. Wosk pszczeli też jest terapeutyczny. Osobiście uczę, jak stosować wosk przy przeziębieniach, ale też w kosmetykach, które są bezpieczne nawet dla małych dzieci. Ludzie boją się wosku, myślą, że wosk uczula lub mają uczulenie na jakiś produkt pszczeli to już koniec – to nieprawda, trzeba testować.
O apidomkach
Ewa: Jeszcze jedno. Ja to nazywam, przepraszam za określenie, pierdy pszczół, bo nawet powietrze ulowe leczy. Na pewno słyszeliście o apidomkach, które w naszym kraju cieszą się coraz większą popularnością. Przebywanie w tym powietrzu nie tylko dobrze działa na nasze drogi oddechowe, ale też bardzo fajnie koi nerwy i zmysły. Ostatnio pokusiłam się o stwierdzenie, że z ula tylko drewno nie leczy, ale potem pomyślałam, że skoro to drewno jest oblepiane propolisem, to może z tego drewna coś byśmy jeszcze wyciągnęli.
Julia: Wspomniałaś o apidomku i przypomniało mi się, jak parę lat temu miałam przyjemność po raz pierwszy doświadczyć pobytu w nim. To jest niesamowite uczucie! Jeśli ktoś nie kojarzy: apidomek jest małą drewnianą chatką, która pod spodem ma ule. One są dobrze zabezpieczone siatką, aby pszczoły nie przedostały się do środka. W domku zaś są kuszetki: wchodzisz, zamykasz za sobą drzwi, odcinając dostęp światłu, i się kładziesz. Jest ciemno: nic nie widzisz, tylko słyszysz brzęczenie i czujesz wibracje, jakby trzepotało wokoło milion skrzydeł. To jest tak niesamowicie kojące uczucie!
Świece z wosku pszczelego a weganizm
Julia: Kilka dni temu w mediach społecznościowych opublikowałam post o świecach z wosku pszczelego. Nie spodziewałam się, że wywoła on tyle kontrowersji. Pod spodem pojawiły się komentarze, że naturalny wosk nie jest wegański, bo jego pozyskiwanie wiąże się z cierpieniem pszczół.
Ewa: Wosk wytwarzają młode pszczoły: „wypacają” go i używają do nadbudowywania tuneli w więzie pszczelej. Robią to po to, aby hodować tam młode, zbierać miód i pierzgę.
Jeśli więc miód jest niewegański, to idąc tą logiką, wosk też taki jest. Ja jednak nie postrzegam tego w ten sposób. Krzywdzące dla zwierząt uważam to, co dzieje się w produkcji mleka czy w pozyskiwaniu mięsa. Jednak w tym przypadku nie wiem, czy pszczoły w ogóle odbierają coś takiego jak krzywda. Nie ma jeszcze badań na temat psychiki pszczelej, natomiast można byłoby się pokusić o stwierdzenie, że samo odbieranie miodu jest już takim krzywdzeniem pszczół.
Prawdziwy pszczelarz kocha pszczoły
Ewa: Kiedyś zawód pszczelarza był tak wysoko postawiony, że podczas procesu król mógł wezwać pszczelarza na świadka i jego zdanie było najważniejsze. Miłość do pszczół i szacunek pszczelarze przekazywali z pokolenia na pokolenie, to było coś niesamowitego.
Obecnie, ze względu na duży rozkwit pszczelarstwa, że musimy dróżnić pszczelarza od miodoroba. Znam pszczelarzy, którzy od połowy sierpnia nie pozyskują już miodu. To, co pszczoły od tego momentu sobie uzbierają – jest już dla nich na zimę.
Prawdziwy pszczelarz opiekuje się pszczołami, pozyskuje tyle, aby mogły dalej być zdrowe, bo niezwykle ważne jest to, czym te pszczoły się żywią, dba o ich dobrostan, nie faszeruje czymś, czym nie powinien, tylko dlatego, że ma dużo rodzin i chce coś zastosować zapobiegawczo. Ja w tym nie widzę krzywdy pszczoły.
Wosk pszczeli na wagę złota
Julia: Pszczelarze sprzedają jedynie nadwyżki wosku, bo jest dla nich na wagę złota. Co to znaczy?
Ewa: Nie każdy pszczelarz ma sprzęt do otrzymywania więzy pszczelej, która potem służy do budowy w ulu plastrów pszczelich. Dlatego po sezonie przekazuje nadwyżki: ile kilogramów dał w tym sezonie wosku, tyle mógł odebrać węzy w sezonie wiosennym. Tak było zawsze, natomiast w pewnym momencie zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Pszczoły, zamiast nadbudowywać plaster i dalej magazynować pierzgę i miód, zaczęły węzę wygryzać. Okazało się, że ktoś wpadł na pomysł, żeby wosk zmieszać z tańszą parafiną, byle tylko gramatura była odpowiednia. Ale pszczoły od razu wiedziały, że coś się nie zgadza. W ulu w ogóle nie ma miejsca na nic, co nie jest naturalne.
I tu odnoszę się też do tematu świeczek, bo sporo osób używa świec parafinowych. Nie wiem czy wiecie, ale przed odkryciem parafiny w XIX wieku, świece woskowe palono tylko w kościołach lub na rytualnych spotkaniach, bo były droższe niż złoto. Dawniej wosku było mniej, bo nawet pszczoły były mniejsze niż obecnie. Teraz mamy więcej wszystkiego, tylko jakość jest inna.
Świeczki z parafiny wiodą prym
Julia: Przygotowując się do naszej rozmowy, znalazłam dane, że światowy rynek świec w 2023 roku wyceniono na ponad 8 miliardów dolarów, a do 2030 roku wyniesie on 14 miliardów dolarów. Niestety większość stanowią świece parafinowe. One są na pierwszym miejscu, potem długo, długo nic i dopiero na końcu są słupeczki ze świecami sojowymi i świecami z wosku naturalnego. Dużo się mówi o tym, że plastik jest szkodliwy i niebezpieczny dla środowiska i dla ludzi, świadomość rośnie. A jednak mimo wszystko, większość ludzi sięga po świece parafinowe. Co poszło nie tak?
Ewa: Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Parafina jest produktem ubocznym przy produkcji ropy naftowej, taka dosyć nieprzyjemna maź. Coraz głośniej się mówi, że palenie świec parafinowych jest niezwykle niebezpieczne dla naszego zdrowia. Naukowcy i lekarze wiążą wdychanie tego z nowotworami. Nie jest to już żadna wiedza tajemna.
Ale dużą rolę odgrywa marketing i finanse. Cena uczciwego wosku w tym momencie wynosi ok. 60-70 zł. Kilogram wosku sojowego kiedyś kosztował dwadzieścia parę złotych. Parafina jest najtańsza. Produkcja jest wyjątkowo tania, a można sprzedać świecę z iluś-setną marżą. I niestety, wciąż bardzo kuleje świadomość.
Argument ceny
Julia: Cena jest bardzo częstym argumentem. A z drugiej strony: cena kojarzy mi się z cennością. Dla jednego większą cenność ma zdrowa świeca, dla innego paczka papierosów lub robienie paznokci hybrydowych co parę tygodni. I mam poczucie, że nie chodzi w tym o cenę jako taką, tylko o różnicę w systemie wartości.
Ewa: Jak wiesz, kiedyś prowadziłam manufakturę kosmetyków naturalnych, w tym roku zawiesiłem tę działalność. Moim hasłem przewodnim zawsze była jakość. I tutaj mam doskonały materiał na odpowiedź na Twoje pytanie, bo ludzie chcą bardzo dobrej jakości, ale za w miarę niską cenę.
Na początku miałam w ogóle problem z ustaleniem cen. Moim pierwszym zawodem lata temu była ekonomia, byłam w tym całkiem nieźle wyszkolona, pracowałam wiele lat i kiedy próbowałam wycenić produkty, kierowałem się tzw. kawą na wynos. To znaczy: sprawdzasz, ile kosztuje kawa na wynos i odnosisz to do produktu, który wytwarzasz. Ale w pewnym momencie zauważyłam, że to porówanie jest już nieadekwatne. Bo ludzie, tak jak mówisz, zapłacą za kawę 20 zł, w skali tygodnia pracy wydadzą, powiedzmy, 100 zł. To za 100 zł kupisz już dwie ładne porządne świece woskowe.
Powiem więcej: ludzie często nawet wiedząc, że jakiś produkt jest nie do końca dobrej jakości, ale jest tani, mogą się na niego zdecydować. I zawsze powtarzam jedno: co zaoszczędzisz w sklepie, to wydasz na lekarza.
Niesamowite właściwości świec z wosku pszczelego
Julia: Mówimy o tym, że świece z wosku pszczelego są zdrowsze, lepszej jakości… Ale konkretnie: na czym polega ich przewaga?
Ewa: Wszystkie urządzenia wokół nas powodują, że powietrze jest dodatnio naładowane, mamy coś w rodzaju smogu elektronicznego. Świeca woskowa jonizuje ujemnie, czyli redukuje ten smog elektryczny i elektroniczny. Po drugie – świeca woskowa może być z dodatkiem olejków eterycznych, natomiast najczęściej one nie są w żaden sposób urozmaicane. Pachną propolisem, są tam resztki substancji lotnych które pszczoły umieszczały w tym wosku. To naturalna mieszanina darów natury.
Jestem kierownikiem kursu aromaterapii, dużo się teraz o tym uczę i palenie takiej świecy z wosku pszczelego możemy zaliczyć do formy aromaterapii.
Świece woskowe można zapalać przy małych dzieciach. Ja na przykład, a mam w domu dziecko w wieku przedszkolnym, zapalam, gdy zaczyna się problem z górnymi drogami oddechowymi.
Świece z naturalnego wosku palą się bezdymnie. Parafina dymi. Musimy także zwrócić uwagę na knot, bo niektóre nie dość, że są bielone, to też mają kawałki ołowianych drucików, aby płomień był stały. I my wdychamy to, prawda? Moimi ulubionymi ktotami są drewniane.
Świece woskowe koją nerwy
Julia: Powiedziałaś, że zapalasz świecę z wosku pszczelego, gdy masz problemy z drogami oddechowymi. Ja też natknęłam się na informację, że są one polecane osobom, które cierpią na schorzenia dróg oddechowych, alergie, astmę.
Ewa: Palenie świec woskowych zmniejsza liczbę grzybów fruwających w powietrzu, co jest bardzo ważne w przypadku alergików. Dlatego zawsze uśmiecham się do siebie i zaczynam tłumaczyć, gdy ktoś powie, że nie używa wosku, bo ma uczulenie na pyłek pszczeli. Pyłek w ogóle nie jest pszczeli, tylko kwiatowy.
Poza tym, powiem szczerze, mam dość stresującą pracę, bo czasem muszę wystąpić przed publicznością. Co później odreagowuję bólem głowy, bo ciało daje znać, że zrobiłam za dużo.
I wtedy zapalam świeczkę i czuję ukojenie i spokój. Zapach wosku ma właściwości relaksujące.
O zaletach świec mało się mówi
Julia: A świadomość tego, jakie zalety mają świece z wosku pszczelego, jest bardzo mała! Może to jest nasz – naturoterapeutów i apiterapeutów – błąd, że o właściwościach pszczelich produktów mówimy za mało! Może brakuje storytellingu o miodzie, pszczołach, wosku, o jego zaletach?
Ewa: Mam bardzo fajnego farmaceutę, do którego chodzę czasem po witaminę D. Ma on ogromną gablotę wypełnioną świecami, w tym niezwykle drogim niewiadomo czym. I rozmawiając z nim napomknęłam, że słabo tak trochę z tymi świecami, bo to bardzo niezdrowe i nie powinno znajdować się w aptece. A on do mnie: „Ludzie przychodzili i się pytali, chcieli to kupić, więc co miałem zrobić?”. No, na przykład sprowadzić woskowe. „Przestań, wszyscy myślą, że mają uczulenie na wosk pszczeli” – mówi. I tutaj kółko się zamyka.
Żyjemy w takich czasach, że aby być zdrowi, musimy się znać na wszystkim. Co prawda, nie wiem jak było wcześniej, bo nie żyłam w innych czasach, ale dziś mogą nas zwieść wszelkiego rodzaju reklamy. No właśnie: panowie w białych fartuchach albo opakowanie sprawiające wrażenie wyrobu medycznego. Absolutnie nie jestem przeciwnikiem medycyny konwencjonalnej. Sądzę, że połączenie jednego i drugiego byłoby naprawdę mądrym i fajnym zastosowaniem. Ale niestety to, że kupujemy coś w aptece, nie oznacza, że jest świetnie. Pamiętam apteki z dzieciństwa: kiedy się wchodziło, czuło zapach anyżu, kopru.
A dzisiaj? Jeśli farmaceuta będzie musiał ratować swój interes, to sprowadzi świece, o które prosi klient. Musimy o siebie zadbać. Farmaceuta też ma rodzinę na utrzymaniu.
Na zakończenie
Julia: Ewa droga, bardzo Ci dziękuję za tę wiedzę, którą się dziś podzieliłaś. Cudownie było Cię gościć. Powiedz, gdzie jeszcze można się z Tobą spotkać?
Ewa: Prowadzę trzy projekty z apiterapii. Pierwszy jest w Instytucie Botaniki Dermatologicznej, tutaj uczę praktyki. Dwa dni praktycznych zajęć w Warszawie. Drugi projekt jest na SGGW i na Uniwersytecie Otwartym UW – trzeci.
Julia: Osobiście czekam z niecierpliwością na start Twojego kursu na SGGW! Do zobaczenia!
Jeśli temat ziołolecznictwa, naturalnych terapii i wspomagania się olejkami eterycznymi jest Ci bliski, zapraszam do zapisania się na Liścik – to mój wyjątkowy newsletter, który w każdy czwartek otrzymasz prosto na swoją skrzynkę mailową.