Pisanki, baranki, zajączki, czyli pogańskie źródła Wielkanocy

pogańskie źródła Wielkanocy

Zajączki, baranki i malowane jajka — te symbole bardzo często są uważane za rdzennie chrześcijańskie. Ile w tym prawdy? Pogańskie źródła Wielkanocy — oto dzisiejszy temat!

Ostatnio stoję w kolejce w sklepie, za mną zatrzymuje się para: mężczyzna i kobieta. Stoją, stoją, nagle kobieta sobie o czymś przypomina i mówi do partnera: Kochanie, Ty tutaj zostań, a ja skoczę do tamtej alejki i wezmę zajączka albo baranka. Na co partner przytomnie pyta: Ale po co Ci ten zajączek albo baranek?

No jak to po co? Przecież idzie Wielkanoc!

Bingo! W związku z tym, że zajączki i baranki bardzo mocno kojarzą się z Wielkanocą i często uważamy, że to są wręcz rdzenne chrześcijańskie symbole, a jesteśmy właśnie w okresie świątecznym, to pogańskie symbole Wielkanocy będą tematem dzisiejszego nagrania! Jakie są prawdziwe źródła tych symboli? Skąd wzięły się te tradycje?

Nagranie możesz obejrzeć / odsłuchać, klikając w przycisk „play” na poniższej grafice. Lub przeczytać poniżej transkrypcję nagrania.

Jeśli podoba Ci się ten materiał, możesz wesprzeć mnie dobrowolną wpłatą w serwisie Buycoffee.to i tym samym dołożyć cegiełkę do powstania kolejnych publikacji.

Skąd się wzięło jajo?

Zacznijmy od jajek! Symbolu, który chyba najmocniej kojarzy się z Wielkanocą. A czy wiecie, że w dawnych kulturach jajo było symbolem odrodzenia, nowego życia, zmartwychwstania natury na wiosnę? W tradycji słowiańskiej jajo było związane z kultem Boga Słońca. I znowuż: Słońce do nas przychodzi na wiosnę.

Malowanie jaj jest zwyczajem zdecydowanie starszym niż chrześcijaństwo. Prawdopodobnie swoje korzenie czerpie ze starożytnej Mezopotamii, gdzie pisanki powstawały już 4-5 tysięcy lat temu. Również na tamtych terenach jajo było symbolem odrodzenia, pomyślności i zwycięstwa dobra nad złem. Oczywiście za zło uważano zimową ciemność, a za dobro — jasność, Słońce. 

Wiecie, że najstarsze polskie pisanki, które znaleziono na wykopaliskach na opolskiej wyspie Ostrówek, pochodzą z X wieku, zanim na ziemie polskie przyszło chrześcijaństwo. I to bynajmniej nie są kurze jaja, tylko specjalnie wykonane z gliny i wapienia, przypominające jajka ozdoby. Niektóre z nich ozdobiono nawet metodą batikową. To znaczy: pokryto woskiem i wyrzeźbiono tak zwane kraszanki. Wyobrażacie sobie, o ile to jest stary zwyczaj!  

Ciekawostką jest, że na początku Kościół zabraniał jedzenia jaj podczas Wielkanocy. No bo wiecie, uważano ten zwyczaj za pogański. Zakaz został zniesiony dopiero w XII wieku, ale przed zjedzeniem należało zmówić modlitwę….

Baranek — symbol ofiary. Czyjej?

Oprócz jajek w koszyczku wielkanocnym znajduje się również baranek. Dzisiaj: cukrowy, czekoladowy albo upieczony z ciasta, ale chodzi o symbol. Jak tłumaczy Kościół, symbol Chrystusa, który zmarł na krzyżu za nasze grzechy, przelewając krew. Jest to nawiązanie do pewnego wydarzenia ze Starego Testamentu, czyli oznaczania drzwi Izraelitów w Egipcie właśnie krwią baranka.

Natomiast zwróćcie uwagę, że mocny jest tutaj motyw złożenia ofiary. Chrystus zostaje złożony w ofierze, żeby odkupić grzechy ludzkości. A zwyczaj składania zwierząt hodowlanych Bogom jest dużo starszy niż chrześcijaństwo. Był obecny w wielu dawnych kulturach. Uniwersalna praktyka, obejmująca zasięgiem cały świat.

A co do zajączka…

Zając również był na początku uznawany w Kościele za persona non grata. Mówiło się, że jest grzesznikiem. Dlaczego? Bo za mocno kojarzył się z pogaństwem.  

Przypomnijcie sobie mitologię egipską. Była w niej taka postać, jak Izyda, bogini miłości i ogniska domowego. I ta Izyda przyczyniła się do — uwaga — zmartwychwstania swojego męża Ozyrysa, który to — ponownie uwaga — przybrał postać zająca. Taka drobna inspiracja.

Ale persona non grata zając był nie tylko ze względu na dawne wierzenia starożytnego Egiptu. Były też świeższe. Otóż zając był częstym towarzyszem bogini Ostary. A to staroangielska, starogermańska bogini wiosny, płodności, nowego sezonu wegetacyjnego.

Zobaczcie, że nawet imię tej bogini — Ostara, Estera, Ester — jest źródłem dla angielskiej nazwy świąt wielkanocnych — Easter. Bo to jest dawne święto na cześć Ostary! 

Dlaczego święta wielkanocne są wiosną?

Nie bez powodu Wielkanoc, której motywem jest odrodzenie, zmartwychwstanie, nowe życie, jest obchodzona właśnie wiosną. To się idealnie wpisuje w czas dawnych, przedchrześcijańskich obchodów.

Wiele kultur w czasie wiosennej równonocy obchodziło swoje święta. To była zarówno anglosaska i germańska Ostara, jak i nasze rodzime słowiańskie Jary Gody — święto płodności, święto nadchodzącej wiosny, święto właśnie odrodzenia. Żydzi obchodzili Paschę, która była dokładnie o tym samym.

Dlaczego to było takie istotne? Dawniej dla ludzi, którzy byli bardzo mocno związani z cyklami natury i od niej zależni, zima była bardzo trudnym czasem. Zwłaszcza koniec zimy, ponieważ wszystkie zgromadzone zapasy jedzenia znajdowały się na wyczerpaniu. Wiosnę witano jako… no właśnie!  Jako nowe życie, w sensie absolutnie dosłownym. Wraz z wiosną przychodziła nadzieja na przetrwanie! Należało więc uczcić to pożegnanie chłodnej i głodnej zimy. I powitać życie!

Przeczytaj więcej o cykliczności natury i niesamowitym znaczeniu wiosny.

Dzisiaj już nie jesteśmy tak bardzo zależni od humorów natury, jak dawniej. Zrównaliśmy ze sobą pory roku. A jednak dalej wraz z pierwszym podmuchem ciepłego wiatru, wraz z pierwszymi promieniami wiosennego słońca, czujemy właśnie to odrodzenie. Cieszymy się na przyjście wiosny po długiej szarej zimie. Czujemy wtedy, że żyjemy!

Skąd się wziął Lany Poniedziałek?

A byłabym zapomniała o Lanym Poniedziałku i śmigusie-dyngusie! To jeszcze dodam na zakończenie.

Oczywiście motywem przewodnim Lanego Poniedziałku jest woda. Woda, która w dawnych kulturach była uważana za coś świętego, oczyszczającego. Również w sensie dosłownym, bo przecież ludzie kąpali się w rzekach, nie w błocie. Ale także w sensie symbolicznym: woda zmywała złorzeczenia, uroki, choroby.

Zobaczcie, że ten pierwotny motyw oczyszczania poprzez wodę chrześcijaństwo również wykorzystuje. Bo czym innym, niż oczyszczeniem poprzez wodę (w tym pogańskim sensie przecież!), jest chrzest. A kropienie wiernych w kościele? Jest dokładnie tym samym! Oczyszczeniem dokonywanym poprzez wodę.

I dawniej polewanie kogoś wodą w Lany Poniedziałek było w pewnym sensie oczyszczeniem, ale też zapewnianiem powodzenia. I tu akurat wchodzi cały na biało Śmigus, który dawniej był zwyczajem smagania bliskich ludzi gałązkami wierzbowymi albo leszczynowymi po nogach. To miało zapewniać powodzenie. Dyngus z kolei był zwyczajem obchodzenia znajomych, rodziny, krewnych w święta z podarkami, składanie komuś wizyty i dostawanie również podarunków na drogę.

Ktoś, kto nie wręczył swojego podarunku, zostawał właśnie oblany. Trochę za karę, a trochę na błogosławieństwo. Potem te zwyczaje się połączyły ze sobą. Został śmigus-dyngus, który dzisiaj znamy już po prostu pod nazwą Lanego Poniedziałku.

Pogańskie źródła Wielkanocy

I tu dochodzimy do najważniejszego pytania. Dlaczego Kościół korzysta z tych starożytnych, pogańskich symboli, które często odnosiły się do zupełnie innych Bogów?

Bo o wiele łatwiej było te symbole przejąć, zaadaptować je i nadać im nowe znaczenie, niż wyrugować ze zbiorowej świadomości ludzi. Te symbole są ponadczasowe, uniwersalne, charakterystyczne i ważne dla wszystkich ludzi na świecie. Są wpisane w naszą ludzką naturę, zapisane w naszych pierwotnych genach, które są dużo starsze niż chrześcijaństwo.

Nie jest tak łatwo skasować tę zbiorową świadomość.

I choć dzisiaj mówimy o wielkanocnych symbolach, to pamiętajcie, jakie jest ich źródło. To są na tyle mocne symbole, że nawet jedna z najmocniejszych religii świata nie była w stanie tych symboli zlikwidować. Mogła je tylko przejąć i nadać im nowe znaczenie.

O mnie

🔅 Julia Wizowska — naturoterapeutka i specjalistka terapii ludowych, absolwentka kursów zielarskich, aromaterapeutycznych i psychologicznych. Od lat edukuje, jak żyć z duchem natury. O mocy ziół i słowiańskich rytuałach może opowiadać godzinami! Prowadzi warsztaty i szkolenia, webinary i spotkania online. Wykorzystuje swoją wiedzę i warsztat naturopatki, sięga po praktyki ludowe, tradycje słowiańskie, mądrość roślin – i daje uczestnikom swoich zajęć narzędzia do tego, aby żyć zdrowo na ciele i duchu. Pod własnym nazwiskiem prowadzi bloga, stronę na Facebooku i kanał na YouTube. Autorka kilkunastu książek. Więcej: www.juliawizowska.com.pl

Julia

Wykorzystuję swoją wiedzę i warsztat naturoterapeutki, sięgam po praktyki ludowe, tradycje słowiańskie, mądrość roślin – i opowiadam o tym, po jakie dary natury sięgać, by żyć zdrowo na ciele i duchu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *