Pierwsze święta bez bliskiej osoby. Rozmowa o stracie i żałobie

święta bez bliskiej osoby

Spotykamy się z Izabelą Jachnicką, celebrantką pogrzebów humanistycznych, w połowie grudnia, aby porozmawiać o stracie i żałobie. Pierwsze święta bez bliskiej osoby — jak je przetrwać?

Nagranie naszej rozmowy możesz obejrzeć/odsłuchać, klikając czerwony przycisk play” na miniaturze poniżej, lub przeczytać transkrypcję tekstową pod spodem.

Nie przegap kolejnych nagrań — zaobserwuj mój kanał na YouTube.

Rozmawiają:

🔅 IZABELA JACHNICKA: Celebrantka pogrzebów humanistycznych. Projektantka osobistych ceremonii pożegnań. Prowadzi pogrzeby humanistyczne. Wspiera w żałobie. Więcej: https://izabelajachnicka.pl

🔅 JULIA WIZOWSKA: Naturoterapeutka, zielarka, specjalistka terapii ludowych. Pilnuje, aby dawne zwyczaje ludowe były ciągle żywe, a ludzie czerpali z mocy roślin w kuracjach ciała i ducha.

Święta są czasem szczególnie trudnym

Julia: Spotykamy się w połowie grudnia, aby porozmawiać o stracie i żałobie. Pierwsze święta bez bliskiej osoby — jak je przetrwać? To jest bardzo szczególny czas…

Iza: Żałoba jest bardzo zmienna w zależności od dnia. W ciągu roku mamy takie dni, kiedy żałoba jest silniejsza. Takimi dniami są właśnie rocznice śmierci, rocznica urodzin, jakieś szczególne święta: np. po stracie mamy Dzień Matki jest szczególnie trudny, po stracie Dziecka — Dzień Dziecka. Natomiast niezależnie od rodzaju straty szczególnie trudne będą takie święta, które tradycyjnie spędzaliśmy razem. Takie właśnie, jak nadchodzące Boże Narodzenie, kiedy pierwszy raz to brakujące miejsce przy stole będzie tak bardzo nam doskwierało. Jeszcze w zeszłym roku zasiadała na nim bliska osoba, a w tym już jej brak.

Julia: Tym bardziej że zwyczaj spędzania świąt zimowych wspólnie z rodziną, nie jest wcale nowym wynalazkiem. Ta tradycja jest bardzo mocno osadzona w naszej kulturze ludowej. Zostawiamy wolne nakrycie na stole — ono nie było pierwotnie dla wędrowca, tylko naszego zmarłego przodka, który miał razem z nami ucztować przy świątecznym stole. Rodzinny kontekst świąt jest bardzo mocno zakodowany w naszym DNA, dlatego fizyczny brak bliskiej osoby na wspólnej wieczerzy odczuwamy bardzo dotkliwie.

Święta bez bliskiej osoby. Jak się przygotować?

Julia: Powiedz, proszę, czy możemy się jakoś przygotować w takiej sytuacji do świąt, o których wiadomo, że będą trudne?

Iza: Chociażby tak, żeby nie nakładać na siebie zbyt dużo, żeby plan na święta nie był zbyt ambitny. Bo gdy przyjdą święta, może się okazać, że nie mamy na to zwyczajnie siły. Albo, jeśli zaplanowaliśmy jakieś spotkania rodzinne, nagle okaże się, że nie jesteśmy za bardzo w stanie i w nastroju się na nich pojawić. A chyba najgorszą rzeczą jest robienie rzeczy wbrew sobie.

Można zacząć od tego, żeby zakomunikować pozostałym członkom swojej rodziny, jaka jest moja wola w kontekście tych świąt, czyli np. „słuchajcie, ja chętnie przyjdę pokolędować, ale Wigilię chciałabym zjeść sama”. Albo na przykład, że „pojawię się dopiero w drugi dzień świąt, bo pierwszy dzień świąt chcę spędzić w inny sposób, niż to jest tradycyjnie”. 

Niektóre rodziny zaraz po stracie często decydują się na nieobchodzenie świąt w tradycyjny sposób, wybierając na przykład wyjazd zagraniczny. Jest to bardzo prosty mechanizm: jeśli jesteśmy w miejscu, które nam nie kojarzy się z naszą bliską osobą, jest nam najzwyczajniej w świecie lżej. 

Jej nieobecność jest cały czas z nami, ale nie jest tak bardzo bolesna, nie jest tak bardzo dojmująca, jest to sposób też chronienia się przed bólem. Czy to znaczy, że te rodziny już nigdy nie będą świętować Bożego Narodzenia? Nie, zupełnie nie. Po prostu w tym czasie, kiedy jest to dla nas szczególnie trudne, możemy w ten sposób obejść te święta. A za rok zobaczymy na ile będziemy mieć siły i ochoty. Być może za dwa lub za pięć lat wrócimy do tego świętowania, a być może wymyślimy zupełnie inną formułę, która będzie później praktykowana przez nas przez wiele lat. Na pewno udawanie, że nic się nie zmieniło, nie uda się. Bo się zmieniło.

Pięć etapów przeżywania żałoby?

Julia: Osoby, które doświadczają straty, mogą samodzielnie natrafić na informacje, że żałoba posiada kilka etapów. I należy przejść je wszystkie po kolei. Dopiero potem można powiedzieć: „Uufff, jestem po, można zamknąć ten rozdział”. Co Ty sądzisz na ten temat?

Iza: Tak, już załatwione, mogę otrzepać ręce… No byłoby pięknie być może, ale tak oczywiście nie jest i ten model fazowy żałoby został już w większości wycofany. W tej chwili modele żałoby, którymi się posługujemy, traktują nie jako fazy żałoby, tylko na przykład jako zadania żałoby.

Czyli na przykład, coś jest zadaniem w tej żałobie, ale to nie musi być w konkretnej kolejności. To nie jest tak, że kończy się jeden etap i zaczyna kolejny. Moją ulubioną metaforą, która pokazuje, na czym polega żałoba, jest kalejdoskop. W kalejdoskopie mamy dosłownie kilka szkiełek — zielone, czerwone niebieskie i fioletowe. I w zależności, jak ten kalejdoskop się przekręci, otrzymujemy zupełnie inne, fantastyczne wzory, które się nie powtarzają. Czasem jedno szkiełko jest bardziej na wierzchu, drugie pod spodem, czasem jedno zakrywa wszystkie pozostałe, ale to nie znaczy, że reszta znika. I prędzej właśnie taki kalejdoskop żałoby, czy wahadło, gdzie cały czas wahamy się między tą rzeczywistością straty tej osoby, a tym, że życie toczy się dalej.

Albo jeszcze inna metafora — fal, które uderzają o brzeg i powracają z różną intensywnością. Czasem morze jest spokojne, a czasem bardzo burzliwe i ból straty jest bardzo intensywny. A czasem nic się nie dzieje na powierzchni, tylko gdzieś tam w głębi nas to wszystko się kotłuje, więc nie ma faz.

Doświadczasz właśnie straty, kryzysu osobistego lub rodzinnego, rozpadu związku? Jeśli potrzebujesz wsparcia, zajrzyj na stronę Izy Jachnickiej lub sprawdź moje sesje holistycznego wsparcia w kryzysie.

Nie ma faz, nie ma końca

Iza: Żałoba nie ma faz, żałoba też nie ma końca. Mój ulubiony amerykański celebryta, David Kessler, powiedział, że żałoba tyle trwa, ile nie żyje osoba, która była nam bliska. Czyli tak naprawdę do końca. Do mojej śmierci będzie mi w jakichś momentach tej osoby szczególnie brakowało. Chociażby właśnie w kontekście świąt, gdzie możemy sobie pomyśleć: to babcia zawsze lepiła pierogi, kto teraz ulepi takie pierogi, jak babcia?

Albo na przykład: to tato był odpowiedzialny za rozplątywanie światełek na choince. Kto teraz to zrobi? I ten, kto się podejmie, na pewno pomyśli wtedy o tacie. Więc te wszystkie drobne czynności będą cały czas przypominały nam, że tej osoby fizycznie już z nami nie ma.

Małe rytuały…

Iza: Dla mnie, kiedy odkryłam, że to puste nakrycie na stole wcale nie jest dla jakiegoś zbłąkanego wędrowca, który nigdy do mojego domu nie dotarł, a dla zmarłych członków mojej rodziny, to był taki game changer.

W zeszłym roku namacalnie doświadczyłam, jak to jest, kiedy powiem intencjonalnie: „ten talerz jest konkretnej osoby zmarłej z mojej rodziny”. W zeszłym roku na Wigilię w moim domu zaprosiłam mojego brata.

Mój brat zmarł dwa lata temu. I razem z siostrą obie odprawiłyśmy jego pożegnanie, przygotowałyśmy je wspólnie. I był bratem, więc był naprawdę bliską osobą. Więc kładąc to puste nakrycie, powiedziałam: „hej, Tomek, słuchaj, to jest dla ciebie”. No i nakładając sobie konkretne potrawy, mówiliśmy: „Słuchaj, stary, ty lubisz pierogi z kapustą, to masz, to jest dla ciebie”.

I to bardzo dziwne, bo jestem osobą bardzo twardo stąpającą po ziemi, że gdybym spotkała jakiegoś ducha i on by mnie chlasnął w twarz, to pewnie powiedziałabym, że wiatr dzisiaj silny zawiał. Natomiast jego obecność, obecność jego energii wtedy przy tym wigilijnym stole była tak namacalna, że jakby podniósł widelec, to ja bym się w ogóle nie zdziwiła.

Święta po swojemu

Julia: Na początku mówiłaś o tym, aby do świąt po stracie podejść w zgodzie ze sobą. I spędzić je w taki sposób, jaki będzie dla nas najbardziej komfortowy. Nawiązując do tego, chciałam podzielić się swoim doświadczeniem. Miałam w swoim życiu taki rok, był to rok covidowy, w który doświadczyłam dwie śmierci bliskich osób i jedno rozstanie ze swoim (teraz już byłym) mężem. To wszystko zdarzyło się w ciągu jednego roku, więc pierwsze święta bez trzech osób, były bardzo hardcore’owym doświadczeniem.

Nie chciałam żadnego świętowania. Żadnych „świąt w gronie bliskich”. Żadnych „rodzinnych świąt”, zwłaszcza że moja własna rodzina właśnie rozpadła się na drobny mak. Nie chciałam powiadać przy stole, co się stało. Ani odpowiadać na pytania jak się czuje, bo czułam się tak samo — do dupy.

Więc zamówiłam do domu świąteczny catering. I cały wigilijny wieczór spędziłam ze wszystkimi częściami Kevina. Bo na tamten moment czułam, że są to właśnie takie święta, jakich potrzebuję.

Często słyszymy, że święta są rodzinne i należy je spędzać z rodziną. Ale wiecie co? Jeśli potrzebujesz to dziś usłyszeć, to oto mówię: jeśli wolisz spędzić święta bez rodziny, samodzielnie, na drugim końcu świata, bo dzięki temu zadbasz o siebie, to zrób to! Daj sobie troskę bez oglądania się na to, jak „należy”, „wolno” i „trzeba”.

Julia

Wykorzystuję swoją wiedzę i warsztat naturoterapeutki, sięgam po praktyki ludowe, tradycje słowiańskie, mądrość roślin – i opowiadam o tym, po jakie dary natury sięgać, by żyć zdrowo na ciele i duchu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *