Istnieje przesąd, że przeprowadzając się do nowego domu, należy przodem puścić kota. Jeśli zwierzak obejdzie przestrzeń, obwącha ją i przyjmie (np. uspokoi się i położy), to dom będzie przyjazny również dla ludzi. Ja kota nie miałam, ale zabrałam do swojej przestrzeni w Łodzi 5 innych rzeczy…
Na początku czerwca tego roku w moje objęcia wpadła fantastyczna przestrzeń rzut beretem od łódzkiej Manufaktury. Przestrzeń, co do której mam wiele pomysłów i do której z ogromną przyjemnością Cię zaproszę, gdy tylko skończę remont (zresztą, mam też w planach pokazanie na blogu metamorfozy mieszkania przed i po). Jeśli chcesz być na bieżąco, zapisz się na Liścik.
Zapraszam Cię na warsztaty w mojej łódzkiej przestrzeni!
W dniu, w którym podpisałam umowę notarialną i oficjalnie przejęłam łódzką przestrzeń pod swoje skrzydła, postanowiłam zostać w niej także na noc. Jarałam się świeżo nabytym mieszkaniem jak kadzidło! Poza tym, był to moment przełomowy: oto przestrzeń zmieniała swoją gospodynię. Chciałam w tej zmianie towarzyszyć, symbolicznie zaznaczając w mieszkaniu swoją obecność. Stąd, zabrałam ze sobą do nowego miejsca 5 rzeczy – bardzo „wiedźmowych”, ale też na tyle uniwersalnych, że Ty również możesz z nich podczas swojej przeprowadzki skorzystać 🙂
Po pierwsze: kadzidło
Zanim jeszcze rozpakowałam rzeczy i umościłam sobie na noc posłanie, wykonałam arcyważną czynność: zapaliłam kadzidło i obeszłam pokoje.
Jak pewnie wiesz, nie używam białej szałwii i palo santo – sięgam wyłącznie po rodzime kadzidła, które sama wytwarzam (i sprzedaję w kramie), opierając się na zwyczajach i wierzeniach ludowych. I tak, kadzenie smużką z sosnowych igieł i gałązek, po którą wówczas sięgnęłam, symbolicznie oczyszcza przestrzeń i napełnia ją zdrowiem. Tego właśnie potrzebowałam.
Po drugie: namiastka czartopłochu
Czartopłochami na Słowiańszczyźnie nazywano osty (a potocznie także ostrożeń, popłoch i dziewięćsił) – pospolite rośliny, które z pewnością kojarzysz. Są dość wysokie, mają fioletowe kwiaty wyglądające jak puchate poduszeczki i ostre, kłujące łodygi i/lub liście. I właśnie za sprawą tych ostrości – według dawnych wierzeń – zielsko miało przepędzać diabła (czartopłoch, czyli: płoszy czarta), złe moce, uroki czy choroby. Z czartopłochów robiono kadzidła, czartopłochami wykładano obory, czartopłochy wplatano w wieńce młodych dziewczyn.
Wiara, że kłujące rośliny mają moc ochronną, była bardzo silna. Między innymi dlatego cmentarze obsadzano głogiem (aby błąkające się dusze pozostały w miejscu spoczynku), osobom oskarżanym o czary do trumny wkładano cierniowe gałązki, aby się z grobu nie wydostały. Nierzadko również granice miedzy porastały krzewy dzikiej róży lub berberysu – aby chronić domowników przed niepowodzeniem.
W mojej łódzkiej przestrzeni na dzień dobry nie mogło więc zabraknąć rośliny z kolcami. Czartopłochu pod ręką nie miałam, ale kłujące aloesy – owszem. Stoją teraz na parapecie i odstraszają złe moce 😉
Po trzecie: herbatka ziołowa
A skoro o roślinach mowa…
Na nowym miejscu absolutnie nie mogło zabraknąć moich ziołowych mieszanek do picia. Zabrałam ze sobą na początek trzy ulubione herbaty:
- Na święty spokój – herbata relaksująca, uspokajająca i ułatwiająca zasypianie. Bardzo aromatyczna, pyszna i niezastąpiona po stresującym dniu. Zresztą, w trakcie remontu sięgałam po tę mieszankę nieraz 😉 Przepis na napar znajdziesz w zimowym ebooku ziołowym na str. 100.
- Na lekkie niedomagania – to herbatka, w skład której wchodzi m.in. dziewanna, macierzanka, czarny bez, lipa. Zaparzam ją ilekroć czuję, że bierze mnie katar, kaszel lub przeziębienie.
- Na alergie – sezon na alergie wziewne trwa w najlepsze. A że jestem z tych, co na własnej skórze czują co kwitnie, to zawsze mam pod ręką którąś z mieszanek antyhistaminowych. Specjalnie z myślą o tych, którzy zmagają się z wszelkiego rodzaju uczuleniami, w wiosennym ebooku ziołowym zebrałam najlepsze przepisy i patenty na złagodzenie męczących objawów.
Po czwarte: olejki eteryczne
Esencje z roślin są bardzo ważną częścią mojej codzienności. W domu mam całą skrzyneczkę olejków, po które sięgam w zależności od nastroju i potrzeb. Na wyjazd do nowego miejsca zabrałam tylko najpotrzebniejsze:
- lawendowy – relaksujący i ułatwiający zasypianie
- miętowy, eukaliptusowy i cytrynowy – w postaci mieszanki do rozpylania w celu złagodzenia objawów alergii
- z drzewa herbacianego – do sprzątania i do wyprysków na twarzy
Jeśli dopiero zaczynasz przygodę z olejkami, obejrzyj ten webinar. A sprawdzone przepisy na olejkowe remedia znajdziesz w moich ziołowych ebookach.
Po piąte: nasiona łąki kwietnej
Tuż pod oknem mam własny ogródek, który cieszy oczy zielonością i daje latem przyjemny cień. Rośnie na nim parę drzew i krzewów, kilka roślin ozdobnych, po siatce ogrodzenia pnie się bluszcz. Ale generalnie, najwięcej w ogródku jest zwykłej trawy.
Przywiozłam więc ze sobą woreczek z nasionami i rozrzuciłam po ogródku. Nie wiem, czy coś z tego wyrośnie (bo ptaki natychmiast wyczuły stołówkę ;), ale niech przynajmniej symbolicznie wzrasta to, co w łódzkiej przestrzeni zasieję!