„Zielsko” to nie jest zwykła książka o ziołach. To książka, w której słowiańskie baśnie i legendy przeplatają się z historiami o roślinach. Wisienką na torcie jest ponad setka przepisów na ziołowe mikstury do picia i smarowania, botaniczne kosmetyki i smakowite przetwory, które z łatwością wykonasz w domu!
Był rok 2021. Środek pandemii i któryś tam z kolei lockdown. Właśnie obroniłam się na studiach podyplomowych z naturoterapii, opowiadając przed komisją o magicznych i fitoterapeutycznych właściwościach ziół współcześnie i dawniej.
I w tym miejscu narodził się pomysł na „ZIELSKO”.
Usiadłam do pisania książki, w której przepisy na ziołowe specyfiki przeplatały się ze słowiańskimi legendami i opowieściami o naszej rodzimej ludowej magii.
Dwa lata później światu ukazały się cztery ziołowe e-booki, po jednym na każdą porę roku: „Zielsko na zimę”, „Zielsko na wiosnę”, „Zielsko na lato” oraz „Zielsko na jesień”. To był zalążek tego, co pojawiło się tej wiosny!
A pojawiło się „ZIELSKO. Ziołowe przepisy na lepsze samopoczucie o każdej porze roku”.
KLIKNIJ I SPRAWDŹ, CZY KSIĄŻKA „ZIELSKO” JEST DLA CIEBIE
Obejrzyj nagranie, w którym pokazuję swoją najnowszą książkę o ziołach i opowiadam, co znajduje się w środku.
„Zielsko” ma premierę!
Czym jest „Zielsko”? To moja najnowsza książka, która właśnie ma premierę! Pracę nad nią rozpoczęłam kilka lat temu. Na przełomie lat 2020 i 2021 robiłam podyplomowe studia z naturoterapii i gdzieś na marginesach notowałam różne ziołowe przepisy. Trochę z myślą o sobie, a trochę o przyszłej publikacji. Miałam w głowie jej zarys, który z biegiem lat i pracy nad książkę, uległ przemodelowaniu. Nawet pierwszy roboczy tytuł brzmiał „Zielsko-anielsko”, bo chciałam zawrzeć w książce informacje także o naturalnych kadzidłach. Natomiast ostatecznie — i bez tego — solidna grubość tej książki o ziołach sprawiła, że na kadzidła już nie było miejsca. Może kiedyś w przyszłości wypuszczę w świat publikację o ziołowych smużkach…
W 2023 roku „Zielsko” po raz pierwszy ukazało się w postaci czterech e-booków: po jednym na każdą porę roku. Idea była taka, aby przepisy podane w poszczególnych częściach cyklu, odpowiadały potrzebom naszego ciała i ducha zimą, wiosną, latem i jesienią. E-booki są bardzo szybką i sprawną formą przekazywania informacji, ale w przypadku książki z ziołowymi przepisami — niespecjalnie wygodną. Musisz mieć cały czas po ręką czytnik lub komputer. Po wielu prośbach czytelników zielskowych e-booków postanowiłam wydać „Zielsko” w formie papierowej!
Książka o ziołach: praca całego zespołu
„Zielsko” to nie jest moja pierwsza książka.
To nie jest też moja pierwsza książka wydana w modelu self-publishing. Sprawdź moje pozostałe książki.
I mimo że jest to nazywane „samodzielnym wydawaniem”, to tak naprawdę self-publishing jest pracą całego zespołu. Również w przypadku „Zielska” współpracowałam z redaktorem i korektorem, aby uniknąć oczywistych błędów językowych; ilustratorką, która przygotowała okładkę i ilustracji wewnątrz książki; ze składaczem, który dostarczony tekst i materiały wizualne „ubrał” w kształt książki, przygotował plik do druku i zadbał o to, by gotowa książka miała kolorowe brzegi stron 😉

Pierwsze wrażenie
Wiecie, co mnie najbardziej zaskoczyło, gdy po raz pierwszy zobaczyłam „Zielsko”?
Że ta książka jest taka wielka!!
Jest wyższa i szersza od standardowych publikacji. Ma 456 stron. I waży prawie kilogram!
Widziałam oczywiście te liczby na projektach i PDF, zanim zwolniłam projekt do druku. Ale jednak widzieć format elektroniczny — to co innego, niż przekonać się na żywo. Dotknąć, zważyć, powąchać…
Sam spis treści zajmuje 10 pierwszych stron książki!
„Zielsko”: jak wygląda w środku
W środku książka jest bardzo „czyściutka”. Dla zwiększenia czytelności, na marginesach są zamieszczone hasła, które ułatwiają odbiór i przyspieszają wyszukiwanie najpotrzebniejszych informacji. Na przykład w przepisach są to: „Potrzebne surowce” oraz „Krok po kroku”, dzięki czemu sprawnie zidentyfikujesz potrzebne składniki i wykonasz miksturę. Pod przepisami jest „Miejsce na notatki”, gdzie możesz zanotować, w jakich sytuacjach korzystasz z danego naparu lub zapisać własną wariację na temat tej receptury.
Miejsce na własne notatki jest też na samym końcu „Zielska”. To są cztery ostatnie strony książki. Może zechcesz zapełnić je dodatkowymi przepisami, aby wszystkie niezbędna mikstury mieć zawsze pod ręką.
Z uwagi na czytelność, poprosiłam też Anię Teodorczyk-Twardowską, aby zrobiła fajne ilustracje. Tak więc z jednej strony w „Zielsku” znajdziesz przepisy do przeczytania, a z drugiej: rysunki wykonania krok po kroku. Ładnie to wygląda i jest bardzo praktyczne.
Książka o ziołach: na zimę, wiosnę, lato i jesień
„Zielsko” jest podzielone na cztery części.
Zaczyna się od „Zielska na zimę”. Tu znajdziesz przepisy potrzebne właśnie o tej porze roku, gdy częściej łapiemy przeziębienia, mamy obniżoną odporność, uskarżamy się na ból gardła, kaszel, zatkany nos, ale też na sezonowe obniżenie nastroju.
Drugą częścią jest „Zielsko na wiosnę”. A tam: przepisy na okazje, które czyni nam dana pora roku, czyli np. obudzenie w sobie sił witalnych. Są też aromatrepeutyczne zabiegi na wiosenne nastroje, przepisy na mikstury, które przynoszą ulgę w alergiach. Polecam fragment o adaptogenach, czyli roślinach, które mają wspierać nasze organizmy w adaptacji do zewnętrznych bodźców stresowych.
W trzeciej części, to znaczy w „Zielsku na lato”, znajdziecie dużo przepisów na wieczór we dwoje, albo nie wieczór albo niekoniecznie we dwoje, ale na pewno na romantyczne nastroje. Noc Świętojańska, czyli najkrótsza i najbardziej magiczna noc w roku, temu bardzo sprzyja! Znajdziesz tu również przepisy na kosmetyki botaniczne — z tego, co latem rośnie i kwitnie nieopodal Ciebie! Znajdziesz tu m.in. ochronny płyn do higieny intymnej, płukanka do włosów, woda kwiatowa, olejek do demakijażu. Dużo jest o roślinnych przyjaciółkach kobiet, czyli ziołach, które wspierają kobiety w bolesnych i nieregularnych miesiączkach, a także podczas menopauzy.
Najsmaczniejszą częścią książki jest „Zielsko na jesień”. Czekają tam na Ciebie przepisy na soki, syropy, nalewki, miody lecznicze, powidełka, octy. W tym rozdziale sięgam do kredensu dawnego farmaceuty w czasach, gdy aptekarze byli niczym artyści-cukiernicy: tworzyli na zamówienie ziołowe leki i nawali im pyszną postać, aby były przyjemniejsze w spożyciu. Są tu więc morselki, litus uoris, miody lecznicze, powidełka, które nie do końca były tym, z czym kojarzą nam się dzisiaj. Spróbujcie!